Następnego dnia miałem spotkać się przed szkołą z Percy'm. Miałem na późniejszą godzinę lekcję, więc cieszyłem się, ze spotkania z nim.
Koło piątej godziny szybko pobiegłem do łazienki. Czułem się brudny, obrzydzenie do samego siebie brało nade mną górę. Kiedy gorąca woda dotknęła mojego ciała wzdrygnąłem się, czując jak łzy napływają mi do oczu. Wziąłem gąbkę, po czym zacząłem szorować swoją skórę. Jestem facetem a jej na to pozwoliłem.
Jestem nikim. Moja skóra jak zazwyczaj była blada dzisiaj była cała czerwona. Nie przeszkadzało mi to.
Kiedy stałem po chwili z ręcznikiem na biodrach nie czułem się lepiej.
- Dlaczego ja?-Spytałem swoje lustrzane odbicie.
Nie uzyskałem odpowiedzi. Niestety.
Szybko się spakowałem i ubrałem jak to miałem w zwyczaju na czarno.
Zerknąłem na zegar, zbliżała się szósta. A mi zależałoby jak najszybciej uciec z domu, z dala od tego potwora. Nie chce się z nią widzieć. Nie po tym, co mi zrobiła.
Narzuciłem plecak na plecy, po czym wybiegłem z swojego pokoju. Zszedłem jak najciszej po schodach kierując się do wyjścia.
- Kocie a ty, dokąd?- Nagle przede mną pojawiła się Grace. Cofnąłem się, przełykając ślinę.- Nie przywitasz się.
- Muszę już iść.
- Oj daj spokój zwolnię cię dziś z zajęć, nie chce cię wypuszczać.
- Muszę iść- wykrzyknąłem wymijając ją, po czym wybiegłem z domu trzaskając drzwiami.
Przez drogę na przystanek autobusowy powstrzymywałem płacz. Powtarzałem sobie, że faceci nie płaczą, ale nie było mi łatwo.
- Ej Nico, hej- nagle ktoś złapał mnie za ramie. Przede mną w wyśmienitym humorze był nikt inny jak Percy, nagle poczułem chęć opowiedzenia mu o wszystkim i wtulenia się w niego.
Ledwo się powstrzymałem-, Co to za minka? Myślałem, że wszystko już obgadaliśmy.
- Nie wyspałem się-skłamałem.
Percy przez chwile mierzył mnie wzrokiem, po czym odparł:
- Cokolwiek się wydarzy, możesz śmiało mi o tym mówić.
Pokiwałem głową, jednak nie wypowiedziałem, żadnego słowa.- Hej wiem, że krótko się znamy, ale mi...
- Serio Percy, jest okay- zawstydził się nieco i musze przyznać, ze rumieniec mu pasuje.
-No to...Chcesz dziś iść na zajęcia?
- Średnio-uśmiechnął się.
- Tak, też myślałem chodźmy-udałem się za nim, gdyż w pełni mu zaufałem.
-Co u ciebie i Annabeth?
- Nieźle, mieliśmy udaną randkę...Więc wszystko idzie ku dobrej drodze- uśmiechnął się słabo- Chciałem cię jednak za nią przeprosić.
- Niby, dlaczego?
- No wiesz, tak na ciebie naskoczyła w zeszły piątek...Wtedy na matematyce.
- Zająłem jej miejsce.
- Annabeth już taka jest.
- Jak ty to wytrzymujesz?- Zamyślił się.
- Kocham ją.
- To już wiem- odparłem z delikatnym uśmiechem.
- A znaczenie słowa kochać powinno się intepretować: Robić wszystko by druga polówka była szczęśliwa.
I znowu pojawiła się chęć przytulenia do niego, wiedziałem, że on by mnie wsparł.
Jednak pokiwałem głową, patrząc pod nogi, idąc w milczeniu.
- Podobasz się mojej kuzynce-spojrzałem na nią zaskoczony- Gwen...Oszalała.
Zarumieniłem się.
- Wydaje ci się.
Roześmiał się
- Nie skądże. Chce wyciągnąć ode mnie twój numer.
-Serio?
- Serio serio-dał mi kuksańca w bok- Oj Nico- objął mnie ramieniem. Pachniał wodą kolońską i morską bryzą. Jego włosy były w lekkim nieładzie, a oczy błyszczały jak nigdy- Byłeś kiedyś na randce?
- Nigdy-wyznałem bez zastanowienia.
- Pora to zmienić.
' Mogę umówić się z tobą?'
Nie wiem, dlaczego tak pomyślałem. Nie podobało mi się to jednak.
- To konieczne-wzruszył ramionami.
- To się okaże.
***
Jak się okazało, naszym miejscem, do którego
wyruszyliśmy był dom od Agnes. Kiedy spytałem się Percy'ego o ojej rodziców spochmurniał." Mieszka z bratem, który jest właścicielem klubu. Rodzice zginęli w wypadku".
Z momentem, kiedy to powiedział, posmutniałem do tego stopnia, że nie wytrzymałem. Usiadłem na jednym ze schodków, i pozwoliłem by kilka łez spłynęło mi po twarzy.
- Hej Nico- ukląkł przede mną.- Co się stało?
- Nic.
- Nagle posmutniałeś.
- Przypomniałem sobie coś smutnego, ale już jest okay.
- Na pewno?-Pokiwałem głową. Rękawem swojej bluzy wytarł mi łzy, na co zaśmiałem się.- Chodźmy.
Zapukał cztery razy do drzwi, po czym mruknął:
- Gotowy
-Ale na co?
- Na przekroczenie progu domu wariatów.
Pokiwałem głową, w tym samym momencie drzwi otworzyła Agnes. Widząc mnie przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła.
- Cześć czarny.
- Cześć Agnes-odsunąłem się, od niej, wtedy ona przytuliła się do Percy'ego.
- Nie ma Annabeth?
- Jest na ważnym projekcie edukacyjnym.
Agnes przewróciła oczami.
- Dla nas to lepiej.
- A niby, dlaczego?- Zapytał najwyraźniej oburzony.
- Bo by przynudzała.
Chciał powiedzieć, jakiś krzywy komentarz, kiedy na zewnątrz wyszła Angel.
Leda Monster As Angel |
Widząc mnie przyciągnęła mnie do siebie,
zamykając w przyjacielskim uścisku. Mimowolnie się w nią wtuliłem, rozpływając
się nad zapachem jagód.
Uspokoiłem się.
- Miło cię widzieć czarnuszku.
- Cześć blue- palcem potarmosiła mnie po nosie, po czym wzięła mnie po pachę i mruknęła:
- Ja go oprowadzę.
Jedno mogłem stwierdzić, Angel umiała wysłuchać człowieka i poprawić humor. Jej towarzystwo wpływało na mnie tak dobrze, że nim się zorientowałem wyznałem jej o śmierci moich bliskich. Słysząc to, w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tak mi przykro Nico.
- Dlatego tutaj jestem.
- Z jednej strony się cieszę- uśmiechnąłem się słabo.- Bo poznaliśmy się z tobą.
- Też się z tego cieszę...A powiedz mi, Percy i Annabeth jak długo są razem?
Moje pytanie nieco ją zaskoczyło, jednak opowiedziała:
- Poznali się na letnim Obozie, potem jakoś dwa lata później ona go pocałowała no i stało się. Chociaż to całkiem dwa inne światy.
- Niby, dlaczego?-Usiadłem po turecku.
- On kocha ocean...Całą przyrodę. Ona uwielbia miasta i budynki. On jest zabawny ona poważna, on chce pomagać, ona patrzy na siebie.
- Rzeczywiście.
- Wracajmy...
- Kim jest Tenesha Tale?- Zapytałem pijąc gorącą czekoladę i siedząc w fotelu.
- Naszą przyjaciółką mentorką i artystką.
- Dlaczego jej nie ma?
- Jest w Londynie na przedstawieniu swoich prac...Są cudowne.-Odparł radośnie Percy. Spojrzał na mnie- Wiesz, ze uśmiech ci pasuje?
Zarumieniony spuściłem głowę.
- Percy...Ty podrywaczu- zażartowała Agnes-Przestań, bo on się udusi.
- Całe życie z wariatami.
- Sam nim jesteś.
- No było wredne.
-Lecz prawdziwe-wtrąciłem się. Agnes i Angel zaczęły chichotać natomiast Percy najpierw spoważniał, po czym zaczął chichotać.
- Fakt- wstał i usiadł, a raczej wcisnął się obok mnie.- Ty teraz należysz do nas.
- Mam się bać?- Spytałem wpatrując się w jego morskie oczy. Uśmiechnął się tak, że poczułem dziwne łaskotanie w brzuchu.
- Oczywiście, ze nie...Masz być w pełni sobą.
Spuściłem głowę.- Nico, nam możesz mówić o wszystkim.
' Raczej nie...Jestem za bardzo obrzydzony".
- Wznieśmy toast za nas.
- Co z Tan?-Zagadnął Percy.
- Jak ona wróci odbędzie się impreza, oczywiście Nico jest zaproszony-mruknęła Agnes.
- Nie może ciebie tam zabraknąć.
- Tyle, że ja nigdy...Nie byłem, na żadnej imprezie- zarumieniłem się- Siedzę w domu.
- To my to zmienimy-odparł pewnie Percy.- Uważaj.
- Przed chwilą.
- Nie lap mnie za słówka.
- Tylko za coś innego szepnęła pod nosem Angel. Percy Zakrztusił się czekoladą, ja zaczerwieniłem się a Agnes wybuchła śmiechem.
- Może...Ja już pójdę.-Chciałem wstać, kiedy Angel oświadczyła:
- O nie kochany...Musimy ci pokazać, na czym polega życie. I tak jest piątek, więc...Zostań tutaj na noc.
- Ale brat Agnes- blondynka odłożyła kubek, po czym odparła:
- Idziemy dziś do jego klubu. " Pretty And Sexy".
- Niezła nazwa.
- Acha...A więc. Mam zostać?
-Decyzja należy do ciebie- szepnęła Agnes.
Wszyscy mi się przyglądali. To było tak dziwne dla mnie uczucie. Być w centrum zainteresowania, nigdy tyle par oczu się na mnie patrzyło.
Nigdy nie rozmawiałem z ludźmi.
Nigdy nie miałem przyjaciół.
Ale to było kiedyś...Pora zacząć wszystko od nowa.
- Zostaje.
Uspokoiłem się.
- Miło cię widzieć czarnuszku.
- Cześć blue- palcem potarmosiła mnie po nosie, po czym wzięła mnie po pachę i mruknęła:
- Ja go oprowadzę.
Jedno mogłem stwierdzić, Angel umiała wysłuchać człowieka i poprawić humor. Jej towarzystwo wpływało na mnie tak dobrze, że nim się zorientowałem wyznałem jej o śmierci moich bliskich. Słysząc to, w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tak mi przykro Nico.
- Dlatego tutaj jestem.
- Z jednej strony się cieszę- uśmiechnąłem się słabo.- Bo poznaliśmy się z tobą.
- Też się z tego cieszę...A powiedz mi, Percy i Annabeth jak długo są razem?
Moje pytanie nieco ją zaskoczyło, jednak opowiedziała:
- Poznali się na letnim Obozie, potem jakoś dwa lata później ona go pocałowała no i stało się. Chociaż to całkiem dwa inne światy.
- Niby, dlaczego?-Usiadłem po turecku.
- On kocha ocean...Całą przyrodę. Ona uwielbia miasta i budynki. On jest zabawny ona poważna, on chce pomagać, ona patrzy na siebie.
- Rzeczywiście.
- Wracajmy...
- Kim jest Tenesha Tale?- Zapytałem pijąc gorącą czekoladę i siedząc w fotelu.
- Naszą przyjaciółką mentorką i artystką.
- Dlaczego jej nie ma?
- Jest w Londynie na przedstawieniu swoich prac...Są cudowne.-Odparł radośnie Percy. Spojrzał na mnie- Wiesz, ze uśmiech ci pasuje?
Zarumieniony spuściłem głowę.
- Percy...Ty podrywaczu- zażartowała Agnes-Przestań, bo on się udusi.
- Całe życie z wariatami.
- Sam nim jesteś.
- No było wredne.
-Lecz prawdziwe-wtrąciłem się. Agnes i Angel zaczęły chichotać natomiast Percy najpierw spoważniał, po czym zaczął chichotać.
- Fakt- wstał i usiadł, a raczej wcisnął się obok mnie.- Ty teraz należysz do nas.
- Mam się bać?- Spytałem wpatrując się w jego morskie oczy. Uśmiechnął się tak, że poczułem dziwne łaskotanie w brzuchu.
- Oczywiście, ze nie...Masz być w pełni sobą.
Spuściłem głowę.- Nico, nam możesz mówić o wszystkim.
' Raczej nie...Jestem za bardzo obrzydzony".
- Wznieśmy toast za nas.
- Co z Tan?-Zagadnął Percy.
- Jak ona wróci odbędzie się impreza, oczywiście Nico jest zaproszony-mruknęła Agnes.
- Nie może ciebie tam zabraknąć.
- Tyle, że ja nigdy...Nie byłem, na żadnej imprezie- zarumieniłem się- Siedzę w domu.
- To my to zmienimy-odparł pewnie Percy.- Uważaj.
- Przed chwilą.
- Nie lap mnie za słówka.
- Tylko za coś innego szepnęła pod nosem Angel. Percy Zakrztusił się czekoladą, ja zaczerwieniłem się a Agnes wybuchła śmiechem.
- Może...Ja już pójdę.-Chciałem wstać, kiedy Angel oświadczyła:
- O nie kochany...Musimy ci pokazać, na czym polega życie. I tak jest piątek, więc...Zostań tutaj na noc.
- Ale brat Agnes- blondynka odłożyła kubek, po czym odparła:
- Idziemy dziś do jego klubu. " Pretty And Sexy".
- Niezła nazwa.
- Acha...A więc. Mam zostać?
-Decyzja należy do ciebie- szepnęła Agnes.
Wszyscy mi się przyglądali. To było tak dziwne dla mnie uczucie. Być w centrum zainteresowania, nigdy tyle par oczu się na mnie patrzyło.
Nigdy nie rozmawiałem z ludźmi.
Nigdy nie miałem przyjaciół.
Ale to było kiedyś...Pora zacząć wszystko od nowa.
- Zostaje.
Pozdrawiam ~~ Di Angelo