sobota, 16 kwietnia 2016

Section 3

Gdybym mógł przeciągnąłbym wyprowadzkę Do Nowego Jorku, albo całkowicie bym z niej zrezygnował. No właśnie, gdyby...To wiele zmienia.
Tak naprawdę miałem guzik do gadania, mogłem jedynie grzecznie przytaknąć i szybko spakować swoje rzeczy. Kilka godzin przed wyjazdem przeszedłem się po całym domu. Wszędzie roznosił się zapach kawy i ciasteczek, pomimo iż minęło tyle czasu, od kiedy moja mama ostatni raz robiła ciasteczka.
Kiedy wszedłem do biura Jana, zatrzymałem się w progu rozglądając się dokoła. Wszystko było na swoim miejscu, książki na półkach laptop na biurku, ważne dokumenty w teczkach, wszystko to wyglądało tak jakby on po prostu jeszcze nie wrócił z pracy. Zamknąłem drzwi, po czym podszedłem
Do dużego, ciemnobrązowego biurka, na którym stał laptop, kilka zdjęć, i leżały teczki z ważnymi dokumentami.
Usiadłem w dużym i wygodnym fotelu, w którym niegdyś mnie kręcił. Sięgnąłem po jedno ze zdjęć ukazywało mnie, mamę i Jana. 
Mama trzymała mnie na rękach, podczas gdy ja wygłupiałem się do aparatu...Dokładnie pamiętam ten dzień. To były moje piąte urodziny, a to zdjęcie robiła siostra Jana.
" Nasz mały pirat ma dzisiaj pięt lat....Czy?..Jest jakieś życzenie, które chciałbyś by się spełniło"- Spytała wtedy ciocia.
"Chciałbym duży samochód, takie samo biuro jak Jan i...."
Teraz to życzenie wydawało mi się takie głupie. Oddałbym wszystko by moi bliscy wrócili do mnie.

W całym gabinecie prócz tykania zegara nie było nic słychać...No może, jeszcze mój przyśpieszony oddech i cichy szloch. Nie wytrzymałem, przytuliłem do zdjęcie do siebie.
- Mamo, dlaczego odeszliście tak szybko?- Wyszeptałem.- Mieliśmy jechać do Polski, a potem...\
- Nico?- Rozległ się głos mojego ojca, a po chwili także zamykanie drzwi. Odłożyłem zdjęcie i szybko wytarłem oczy. 
- Jestem na górze- odkrzyknąłem wychodząc z domowego biura. Podszedłem do balustrady od schodów, po czym spojrzałem na tatę, który stał na dole.
- Musimy jechać- spuściłem Głowę.- Synu...
- Tak...Jedźmy już-zbiegłem po schodach po czym go wyminąłem.
- Wszystkie pamiątki, dowieziemy.
- Super.
- Może byś, chociaż starał się udawać szczęśliwego?-Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Tydzień temu straciłem matkę i ojca- widząc złość w jego oczach nie zląkłem się się- I według ciebie mam być szczęśliwy
- Jan to nie był twój ojciec.
- Był nim w porównaniu do ciebie. Kiedy potrzebowałem wsparcia to on ze mną przesiadywał. Nie ty! Gdzie wtedy byłeś, co?!-Wykrzyknąłem przez łzy.- Mam udawać, dobrze. Cholernie się cieszę. Pasi?!
 - Nico.
Nie słuchałem go wybiegłem przed dom, po czym wsiadłem do samochodu.
- A ciebie, co ugryzło leszczu?- Spytała Lena. Spiorunowałem ją wzrokiem.
- Zamknij się.
- Nico, nie odzywaj się tak do niej- syknęła Grace patrząc na mnie karcąco.
- Ona może?
' Nie wiem, po co zadawałem to pytanie. Odpowiedz była jasna. Tak mogła".
 ***
Nowy Jork strasznie różnił się od Nowego Orleanu, między innymi czułem się tu jeszcze większym świrem. Wszyscy byli zabiegani, nie zwracali uwagi, na to, co ważne.
Praca, praca i jeszcze raz praca. Pieniądze, praca, seks, alkohol! Tylko to się teraz dla nich liczy. Nie ludzkie uczucia!
I co...Też mam tak skończyć? Jako bezduszna istota, w ciągłym biegu?

Jedynym miejscem gdzie mogłem na chwile odpocząć, był strych gdzie miałem zrobiony pokój. Może i wydaje się to dziwne, ale ucieszyłem się z tego pomysłu. Miałem prywatność, i mogłem zrobić, co chciałem. Wszystko zaczynało się układać, te dwa miesiące bardzo szybko przeleciały...Już zdążyłem się trochę zaaklimatyzować, kiedy ojciec odparł przy obiedzie:
- wyjeżdżam na delegację, nie będzie mnie trzy tygodnie.
- Dokąd?- Zapytałem.
- Do Sydney.
- A po jakie licho?- Grace spojrzała na mnie jak na kosmitę.
- W interesach...
- Ciekawe...
- Pójdziemy jeszcze dziś na zakupy-zakrztusiłem się sokiem, który akurat piłem, przez co Lena zachichotała.
- Jak to?
- Musisz ubierać się jak człowiek- dogryzła mi.
- Ciebie nie pytałem się o zdanie ropucho.
- NICO!-Warknął ojciec-przeproś ją.
- Ani mi się śni!
- Tato nie warto-mruknęła patrząc na mnie jak na coś naprawdę odrażającego- Chce tak wyglądać, to proszę bardzo to on będzie wytykany palcami.
- Nie, bo twoja reputacja ucierpi-mruknęła Grace.
- Mogłem się spodziewać, że o to chodzi!- Zerwałem się, po czym wbiegłem po schodach na górę zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
- Za półgodziny widzę cię na dole i koniec kropka!
***
Zakupy są naprawdę na mojej liście największych okropności. Nienawidzę ich z całego serca. Może gdybym mógł sam wybierać sobie ciuchy jakoś bym wytrzymał, ale nie, oni chcą ze mnie zrobić faceta.

Siedziałem na łóżku, patrząc na zegar ścienny, i modląc się w duchu, by tato wrócił jak najpóźniej, lecz nie. Rozległ się klakson samochodu.
Zakląłem po włosku, po czym wstałem marudząc pod nosem o niesprawiedliwości losu.
Ubrałem czarną bluzę i tego samego koloru tenisówki, po czym wbiegłem na dół, i podszedłem do drzwi. Bardzo powoli.
- Nico do cholery pańskiej nie mamy całego dnia!- Wykrzyknęła oburzona Grace.

Kiedy wyszedłem na dwór poczułem tęsknotę. Była taka piękna pogoda, idealna na spacer po lesie, a oni zaciągają mnie do centrum, no uśmiałby się...Ktoś..
Niebo było błękitne, nie było najmniejszej chmurki, słońce dawało popalić, lecz lekki letni wiatr muskał moją twarz.

Z ogromną niechęcią wsiadłem do samochodu, na siedzenie obok Leny, która piłowała sobie paznokcie. " Za jakie kurwa grzechy?". Zapiąłem pas, po czym wyjrzałem przez okno. Przed tym jednak też nałożyłem słuchawki na uszy, ale muzykę ściszyłem by posłuchać, o czym będą gadać.
- Co za maruda...Nie dość, że jest uparty i nie chlujny to mnie denerwuje.
- Spokojnie kochanie- wyszeptał tato- potrzebuje czasu.
- Mam go dość. Mogliśmy go oddać.
Wciągnąłem powietrze, po czym cicho mruknąłem:
- Owszem, mogliście.
***
Chodziliśmy przez bite półgodziny po centrum handlowym i zdążyliśmy mi kupić już z cztery torby ubrań. Ha, Lena była lepsza, miała ich siedemnaście!
No, ale najważniejsze było to, że niecierpliwiłem się. Nienawidzę takich tłocznych miejsc, wszyscy na mnie patrzyli jak na idiotę, nie rozumiałem tego. To przez mój wygląd? No ludzie, trochę taktu...

 W pewnym momencie jednak nadarzyła się idealna okazja do ucieczki. Podczas gdy Lena polazła do kolejnego sklepu Grace i tato chodzili między wieszakami, ja zdarzyłem się wycofać do tyłu, a raczej wybiec ze sklepu niestety to skończyło się dramatycznie.

Wybiegając ze sklepu nie zauważyłem dziewczyny wychodzącej za rogu i już po chwili leżałem na niej...


Przepraszam za błędy

1 komentarz:

  1. 21 yr old Geologist II Hedwig Caraher, hailing from Cottam enjoys watching movies like "Swarm, The" and Worldbuilding. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Ferrari 512S. przeczytaj recenzje

    OdpowiedzUsuń